Niemcy dla wspinaczy

         Nie tylko Frankenjura.... !!!! Wspinanie w Niemczech – Frankenjura, tak kojarzy większość wspinaczy naszych zachodnich siąsiadow. A oferta jest dużo, dużo bardziej bogata i urozmaicona. Niemcy mają do zaoferowania pełen wachlarz miejsc i regionów wspinaczkowych. Od wapienia, poprzez piaskowiec i granit, do bazaltu. Naprawdę, jest w czym wybierać...

Frankenjura

Frankenjura jest niewątpliwie najbardziej rozpoznawalnym rejonem wspinaczkowym Niemiec. Jest wizytówką niemieckiego wspinania. To jeden z najpopularniejszych rejonów na świecie. W lecie można spotkać tu wspinaczy niemal z całego globu. Dla samych Niemców jest to również główny cel wspinaczkowych wyjazdów. Ciągną tu z najodleglejszych rejonów swojego kraju, często mając za miedzą  swoje lokalne, nie mniej interesujące, ogródki wspinaczkowe. W sumie nasi zachodni sąsiedzi dysponują, zliczonymi z niemiecką skrupulatnością, trzema tysiącami skał, zgromadzonymi w dwudziestu ośmiu regionach, w których wydzielone jest dwieście pięćdziesiąt rejonów wspinaczkowych. 1/3 skał i 60 procent rejonów  wspinaczkowych skumulowana jest na... Frankenjurze. Stąd wynika między innymi popularność tego właśnie rejonu. Czy słusznie? Na pewno tak, ale nie można zapomnieć, że Niemcy, nie tylko Frankenjurą stoją...

Alb

Frankenjura jest tylko niewielką częścią wapiennego wypiętrzenia, określanego jako Alb (Jura), przecinającego południowe Niemcy niemalże od wschodniej do zachodniej granicy, na długości blisko 400 kilometrów. Ten wapienny mur podzielony jest na dwie części -Schwabische Alb i Frankische Alb (Jura Szwabska i Jura Frankonska).
Frankenjura jest nazwą, którą określana jest cała północna część Albu – Frankische Alb. Ona z kolei dzieli się na Jurę Północną (Frenkische Schweiz-Szwajcaria Frankońska) i Jurę Południową (Sudlischer Frankenjura). W ramach tych masywów dochodzi do szeregu kolejnych geograficznych podziałów. W Polsce (i nie tylko) przyjęło się określać mianem Frankenjury tylko Frakonię Szwajcarską, co jest zgodne z prawdą, ale nie można zapomnieć o pozostałej części, której również przypisana jest nazwa Frankenjura.
Sudlischer Frankenjura (Frankenjura Południowa) rozciąga się na zachód od Regensburga wzdłuż Dunaju i jego dorzecza. Najbardziej spektakularnym wspinaczkowo i widokowo miejscem jest Donaudurchbruch (przełom Dunaju) w okolicach miejscowości Kelheim. Przełom Dunaju przez wapienny mur Albu tworzy przepiękny spektakl sił natury. Będący już wielką rzeką Dunaj, szeroką miejscami na ponad 120 metrów, w okolicach klasztoru Weltenburg, napotyka wapienne ściany wyrastające miejscami na ponad 100 metrów nad lustro wody. Rzeka przełamuje się przez ten mur, zwęża się do niespełna 80 metrów szerokości, i meandrów, i wije się na odcinku kilku kilometrów, między skałami. Widoki są oszałamiające. A skały wychodzące wprost z wody, zachwycają nie tylko wspinaczy. Przełom jest  rezerwatem przyrody, ale w wyniku porozumienia, duża część skał (niestety nie wszystkie) została udostępniona do wspinania. Wspinaczom udostępnione zostały cztery sektory: Locherwand,Castellwand, Bischofsbucht i Romerwand. Dwa pierwsze sektory są nie wysokie, sięgają 15 metrów i oferują dużo łatwego i średniego wspinania od 4 do 9.Natomiast Bischofsbucht to już ściana wysoka na 50 metrów i  oferująca trudności dla wszystkich od 4 do 10+. Prawdziwą perłą rejonu jest jednak Romerwand. Wysoka na 100 metrów ściana, wyrasta prosto z wody. Oferuje drogi dwu i trzy wyciągowe, i trudności od 6 do 9+.
Wspinanie w tym rejonie jest wymagające. Dominują gładkie płyt i rysy z zacięciami.  Raczej krawądki niż dziurki, bardzo dobre tarcie. Drogi w większości ubezpieczone, stanowiska ze stałych punktów. Najlepszy czas do wspinania wrzesień/październik. W okresie od lutego do czerwca Romerwand jest wyłączona ze wspinania ze względu na czas lęgowy jastrzębi.
Niespełna 20 kilometrów od przełomu Dunaju, położony jest kolejny rejon  Altmuhltal. To tu w 1983 roku powstała pierwsza europejska droga o skali trudności 10-(8a+) -„Face”, a rok później pierwsza 10 (8b) – „Kanal im Rucken”. Znajduje się tu obecnie ponad 550 dróg o trudnościach od 2 do 11, na skałach od 10, do 70 metrów wysokości. Rozsiane są one na odcinku kilku kilometrów pomiędzy miejscowościami Prunn i Altessing, nad kanałem Ren-Men-Dunaj. Największe ich skupisko znajduje się koło miejscowości Essing (Essinger Gebiet), a do klasyków rejonu zaliczane są rejony Prunner Turm, Deutsch-Osterreiche Turm, Kastlwand, Blauer Klaus. Miejsce jest ciche i urocze. Przepływające bezszelestnie, tuż za plecami olbrzymie barki rzeczne, dodają dodatkowego smaczku. Relatywnie niewielki ruch turystyczny sprawia, że jest tu bardzo spokojnie. Niewielkie miasteczka i zawieszone nad nimi zamki potęgują jeszcze to poczucie.
Wspinania jest tu urozmaicone. Dominują płyty, rysy i zacięcia. Wiele ścian jest u podstawy podciętych, co owocuje wywieszającymi się formacjami. Drogi w większości obite. Stanowiska na kilkuwyciągówkach są osadzone. Gęstość dróg i wielkość ścian, powoduje często problemy orientacyjne, ale to sprawa indywidualna. Tarcie bardzo dobre. Podstawy ścian zasłonięte lasem sprawiają wrażenie wilgotnych i omszałych, ale to tylko wrażenie. Widoki z góry urzekające, przez Niemców określane jako „sehr romantisch”, czyli romantycznie. I coś w tym jest. Z logistycznego punktu widzenia połączenie wspinania w Donautalbrucht i Altmuhltalu podczas jednego wyjazdu jest najkorzystniejsze, a logicznym uatrakcyjnieniem wyjazdu jest rozszerzenie go o kolejny rejon  położony w dół Altmuhltalu – Kotenstein.
Kotenstein jest położony około 50 kilometrów od opisywanego rejonu, nieopodal miasta Inglostadt. Do początku lat 80 ubiegłego wieku, był to najpopularniejszy rejon wspinaczkowy Niemiec. Znany również na świecie, co zaowocowało zorganizowaniem tu w 1981 roku Międzynarodowego Spotkania Wspinaczy. Celem tego spotkania było... spotkanie  Freeclimberów z całego świata. Obecna na nim była śmietanka ówczesnego wspinania min. - John Bachar, Ron Fawcett, Jan Claud Droyer. Spotkanie to zyskało miano Wspinaczkowego Woodstock. Było pierwszym i jedynym jak do tej pory, takim wspinaczkowym nie komercyjnym wydarzeniem (drugie takie spotkanie planowane jest na 2012 rok i odbędzie sie w obecnej mekce niemieckiego-światowego wspinania - Frankische Schweiz).
Co spowodowało, że to Kotenstein, uzyskał jako pierwszy w Niemczech, rangę miejsca światowego wspinania? Niewątpliwie piękne skały z pięknymi liniami dróg. To tu na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku powstało najwięcej dróg sięgających ówczesnych granic możliwości (drogi 9 stopnia trudności, nasze IV.4). A i inne drogi miały status trudnych klasyków, z którymi musiał się każdy zmierzyć. I tak narodziła się legenda miejsca, którą po latach zagrabiła Frankenjura. Co pozostało z lat świetności? Fantastyczny ogród wspinaczkowy. Z pięknymi drogami, które do dziś trzymają swoją klasę i potrafią zweryfikować nie jednego wspinacza.
Skały Kotensteinu są w charakterze nieco zbliżone do naszej polskiej Jury. Jest sporo wspinania po dziurkach, a większość dróg to płytowe formacje, ze wspinaniem po krawądkach i „slopperach”. Przewieszenia są krótkie, ale za to treściwe. Dominuje w rejonie dużo łatwego wspinania. Drogi do 7  stopnia trudności są w przewadze. Dużo jest dróg 8 i 9. Relatywnie niewiele dróg 10 i trudniejszych. Poziom dróg odzwierciedla bowiem czasy kiedy one powstawały, a dominującym ruchem ku górze była „żabka”. Każde pokolenie wspinaczy  ma swoje miejsca kultu i swoje sposoby na pokonywanie skalnych trudności. Ale warto tu przyjechać bo miejsce jest po prostu ładne i jest się naprawdę gdzie wspinać. I jest to idealne miejsce dla zdobywających doświadczenie wspinaczy. Drogi starych mistrzów potrafią wiele nauczy, zwłaszcza pokory.
Dla zobrazowania możliwości wspinaczkowych Południowej Frankenjury, należy wspomnieć również o jeszcze dwóch niewielkich, ale interesujących miejscach - Naabtal i Labertal. Są to niewielkie wapienne ogródki skalne, z najwyższymi skałami sięgającymi 30 metrów, choć średnia dla rejonu to 15 metrów. Wiele dróg, obitych, z dobrym tarciem. Jest to poligon wspinaczkowy dla wspinaczy z Regensburga, od którego są one oddalone o kilka kilometrów. W drodze skądś dokądś jak najbardziej tak (Labtal leży wzdłuż autostrady A3 do Passau).
Największą częścią Alb, wysuniętą najbardziej na zachód jest Schwabische Alb. Opiera sie ona o góry Szwarzwald i jest łożyskiem dla jednej z największych rzek Europy – Dunaju. Dunaj jest głównym „twórcą” wapiennych zerw w swoim dorzeczu. Niespełna 30 kilometrów od oficjalnego źródła Dunaju w Donauschlinge, zaczyna się pierwszy z przełomów Dunaju – Donautal. Przepiękna dolina z wapiennymi ścianami sięgającymi 80 metrów.
Donautal przedziera się przez pierwszą wapienną zaporę na odcinku 30 kilometrów. Są to spektakularne widokowo kilometry. Białe wapienne ściany wychodzą z dna doliny, którą wije się jeszcze zielony, a nie modry Dunaj. Rzeka jest u swego początku, jeszcze płytka, w kilku miejscach zanika w rozpadlinach wapienia, by w okolicach miejscowości Beubron ukazać sie na powierzchni i meandrować przez pół Europy ku Morzu Czarnemu. Mariaż jaki tworzy rzeka ze skałami  jest zdumiewający. Mury skalne pojawiają się za każdym załomem rzeki. Od małych niewybitnych turni, po spektakularne kilkunastometrowe ściany.
Do dyspozycji wspinaczy udostępniony jest tylko kilkunastokilometrowy odcinek, z najciekawszymi celami wspinaczkowymi. Największe skupisko oddanych do użytku skał jest w okolicach miejscowości Hausen im Tal. Cały mur długi na kilkaset metrów i miejscami wysoki na 60 metrów nosi nazwę Hausner Felsen. W murze tym znajdują się najatrakcyjniejsze cele regionu - Drei Zinnen, Eigerturm, Parkplazfelsen. Oferują one drogi od 5 do 10-. Najbardziej sportowy charakter oferuje Parkplatzfelsen, przewieszona w większej swoje części ściana oferuje wspinanie dla wspinaczy na poziomie 8 i więcej. I nie są to krótkie pasaże, lecz długie do 30 metrów wymagające drogi, po dziurkach, listwach i rysach. Odmienny charakter mają pozostałe skały, w zasadzie w całej dolinie. Trudności oscylują w granicach do 8. Dużo jest łatwych dróg 4,5, 6, a bywają też trzwyciągowe klasyki 3 stopnia trudności (Opaweg na Schreyfelsen). Drogi są w większości pobijane, i posiadają stanowiska zjazdowe. Wspinanie jest wymagające, tarcie nie najgorsze, ale ostrożnie! Widokowo miejsce jest przepiękne. Głęboko wcięte koryto rzeki, wije się pomiędzy wyrastającymi ze zboczy białych skał. Nagromadzenie skał jest olbrzymie, niestety do dyspozycji wspinaczy została oddana tylko niewielka część. Uroku dodają dolinie zawieszone na skalach pałace, zamki i klasztory. Landschaft (krajobraz) jak z bajek braci Grimm.
Na pograniczu Schwabische Alb  od strony północnej, w kierunku na Stuttgard położonych jest jeszcze kilka wapiennych regionów wspinaczkowych. Leżą ona na tzw. uskoku frankońsko-szwabskim(Schwabische-Frankische Stufenland), w dolinach rzek będących lewymi dopływami Dunaju. Są to piękne wapienne doliny, z pięknymi skałami i pięknym wspinaniem. Każda z dolin to odrębny rejon wspinaczkowy, będący odrębnym celem wyjazdowym. Ilości dróg oferowane przez każdy z rejonów idzie w setki. Trudności do 11 i niemiecki poziom obicia, czyli nieźle, ale coś by się jeszcze mogło przydać. Najbardziej popularnym miejscem jest Blautal położony kilka kilometrów od Ulm. Interesujący jest również Leninger Alb i Uracher Alb położone pomiędzy Stuttgartem a Dunajem. Od wschodu cały ten obszar zamyka Ostalb. W swym charakterze miejsca te można porównać do dolinek podkrakowskich, oferują one jednak odmienny charakter wspinania (brak wyślizgania) i inny rodzaj chwytów i stopni. Interesujące, spokojne miejsca, warte odwiedzenia.

Pfelzer Wald
Z polskiego punktu widzenia miejsce położone na samym końcu świata, a na pewno Niemiec. Leżący na granicy niemiecko-francuskiej, pomiędzy Karlsruhe, a Keiserslautern, Pfelzer Wald jest miejscem magicznym, zapomnianym przez Niemców i ludzi. Swoje początki miało tu pierwsze cesarstwo niemieckie, a swoje pierwsze wspinaczkowe kroki stawiał, cesarz niemieckiego wspinania - Wolfgang Gullich. Po tych chlubnych chwilach zostały tylko wspomnienia.  Po cesarstwie pozostał zamek Trifels, posadowiony na spektakularnym celu wspinaczkowym (Trifels Wand). A po „cesarzu Gullichu” szereg pięknych dróg, osiągalnych dla wielu wspinaczy. Bo były to jego początki.
Pfelzer Wald to góry, na których wierzchowinach i zboczach pozostały piaskowcowe skały. Magiczności ich dodaje – kolor. Czerwony piaskowiec, z kwarcowymi żyłami i możliwością używania własnej asekuracji. Piaskowiec, który jest twardy. Miejsce jest piękne i spokojne. Falujące łagodnie góry na przestrzeni kilkudziesięciu kilometrów, z gdzie nie gdzie posadowionymi skałami. Region jest dość mocno rozrzucony pomiędzy miastami Pirmasens, Keiserslautrn i Bad Bergenz. Z Karsruhe i autostrady A5 w kierunku na Alpy, jest tu 30 kilometrów. 30 kilometrów, o które warto zboczyć w drodze ku wielkiemu wspinaniu. Miejsce wynagrodzi nadłożoną drogę, a być może zaowocuje ponownym przyjazdem. Jest tego warte. Wspinanie piękne i wymagające.  Czesi tworząc sportową enklawę w swych piachach w Labaku, spóźnili się w stosunku do Niemców o jakieś 40 lat. Pierwsze sportowe drogi powstały tu już w latach 70 ubiegłego wieku. A Jubileumsriss na Nonnenfels była pierwszą 7- drogą na świecie. Lista interesujących dróg jest długa. Tych najtrudniejszych  nie jest tu tyle ile na Frankenjurze, ale jest też w czym wybierać i z czym się mierzyć. Topową linią, jest poprowadzona w 2005 przez lokalną gwiazdę Juliusa Westphala, „Mekka Direkt” na Nonnfels. Wyceniona na 11-/11(8c+) droga długo opierała się niemieckiej czołówce. Rady nie dali Glowacz, Huber i Biderhammer. Uporał się z nią dopiero Westphal, który stwierdził, że jest ona trudniejsza od Actiona. Jednak Actiona nie przeszedł...
Co oferuje Pfelzer Wald? Na pewno wspinaczkową przygodę. Drogi są długie, do 60 metrów, wiodą urozmaiconym terenem. Zaczynają się płytową  wspinaczką, by przejść w rysowy pasaż i zakończyć to wszystko efektownym przewieszeniem. Dokładając do tego warstwowe skały, które w dolnej partii są twardym piaskowcem, ze świetnym tarciem, by przyjść następnie przez ławicę wlepionych w piaskowiec drobnych otoczaków, śliskich i sprawiających wrażenie, że po użyciu zostaną w ręku. I zakończyć wspinanie w górnej wierzchowinie zmurszałego i sypiącego się piaskowca. Taka specyfika rejonu, do której można się szybko przyzwyczaić. Drogi są obite po piaskowcowemu, czyli współczynnik gleby istnieje, ale jest możliwość uzupełnienia asekuracji własną protekcją. I taki jest tu charakter asekuracji – mieszany. Osadzane jednak kości i mechaniki trzymają mocno. Wspinanie jest mieszanką wspinania w wapieniu, piachach i granicie. Dwu, trzy palcowe dziurki, przechodzą w odstrzelone rysy, a wszystko to z fantastycznym tarciem. Trzeba po prostu oswoić sobie  ten styl wspinania.
Najgodniejsze polecenia miejsca to Asselstein  wysoka  na 60 metrów skala, z ponad 60 drogami o trudnościach od 4 do 9. Dla Pfelzer Waldu jest charakterystyczne właśnie to, że jedna skała może być celem samym w sobie na kolejne przyjazdy. Tutejsze skały, to bardziej piaskowcowe płaskowyże, wysokie na kilkadziesiąt metrów, długie na 100, czasami więcej metrów i szerokie na kilka. Wierzchowina porośnięta jest rachitycznymi sosnami i upstrzona roślinnością. Jesienią dominują kwitnące wrzosy. Sielsko….
Każdy mur jest godzien polecenia. Ilość dróg, ich klasa oraz urok gwarantują niezapomniane przeżycia. Na pewno warto wybrać się na Rodelstein,Hochstein oraz Bruchweiler Geierstain, na którym koniecznie trzeba zmierzyć sie z drogą duetu Noltner/Gullich „Superlatlive” 8. Duet ten w latach siedemdziesiątych wytyczył szereg interesujących i pięknych dróg. I działał na zasadzie mistrz i uczeń.  Mistrzem był Thomas Noltner, który wspina się do dziś i jest prawdziwym kustoszem regionu. A uczeń przerósł mistrza i ruszył na podbój wspinaczkowego świata...
A klasykiem klasyków Pfelzer Waldu, jest skała Teufelstisch, wizytowką reklamowa tego regionu. Niespełna 11 metrowa skała jest skalnym grzybem, stojącym na cienkiej „nóżce” podstawie, wywieszająca się ze wszystkich stron „kapeluszem” dachem.  Na skałę wiodą tylko trzy drogi 6+/7-/8+. Najbardziej godną polecenia i najlepiej ubezpieczoną jest „Teufelsdach” 7-, prawdziwa wspinaczkowa perełka.

I cała reszta
Jak opisać w krótkim artykule wszystkie regiony, które godne są polecenia? Nie wykonalne. Można tylko zasygnalizować i zwrócić uwagę na potencjał zachodniego sąsiada. Powyżej opisane regiony są prawdziwą Top listą niemieckiego wspinania. Nie ustępują ani urokiem, ani klasą dróg osławionej Frankenjurze. Są warte odwiedzin same w sobie, albo przy okazji.
Wspinanie w Niemczech staje się z roku na rok sportem coraz bardziej popularnym. Dominuje oczywiście wspinanie na sztucznych obiektach, ale również dzięki temu boomowi zagospodarowano wiele skał i miejsc wspinaniu służących. Prawdziwą niemiecką specjalizacją są wspinaczkowe drogi w nieczynnych kamieniołomach. Prym wiedzie tu zwłaszcza ściana wschodnia, gdzie już w czasach NRD powstawały obite drogi wspinaczkowe w kamieniołomach. Najbardziej efektowne wspinania są w okolicach Halle i Jeny. W „starych” Niemczech takim ogródkiem kamieniołomowego wspinania jest Odenwald. Niewielki masyw górski w środkowych Niemczech pomiędzy Frankfurtem, Menheim i Heidelbergiem. Na uwagę zasługuje tu zwłaszcza kamieniołom w Schriescheim  niedaleko Heidelbergu. Prawdziwy ogródek wspinaczkowy z blisko 200 drogami, o niewyśróbowanych trudnościach. Kamieniołom ten eksploatowany wspinaczkowo jest od lat, swoją drogę ma tu min.  Luis Trenker (młodszych czytelników odsyłam do Wikipedi). A zainteresowanych szybką i łatwą sławą do kamieniołomu w Heinstad, gdzie niewielkim nakładem pracy można wsiekać „Aktion Direkt”, droge z 1983 roku, o trudnościach 7+. Wycena jak, wycena, ale jak się powie, że się zrobiło Aktiona...
Przesuwając się na południe góry stają sie coraz niższe, ale wspinania pomimo to nie ubywa. Geologiczną i wspinaczkową ciekawostką jest masyw Rotenfels w górach Hunsruck. Rotenfels jest uważany za najwyższą skałę na północ od Alp. Różne źródła, różnie podają, ale przedział jej wysokość mieści się pomiędzy 180 a 200 metrów. Skała jest rzeczywiście imponująca. Długa na kilkaset metrów i kumulująca się w najwyższym miejscu na te swoje prawie 200 metrów robi wrażenie. I tylko wrażenie. Wprawdzie jest wytyczonych na skale sporo dróg, ale tylko część ich udostępniono do wspinania. Rotenfels zbudowany jest z czerwonych polopirytów, a więc skał łupkowych, przez co pojęcie kruchości nabiera tu zupełnie odmiennego znaczenia. Ale pięciowyciągowa droga „Glockengrat” o trudnościach 3 jest godna polecenia. Obita i oczyszczona droga jest najczęściej chodzoną.
      Kierując się na północ wzdłuż doliny Renu, napotykam kolejne rejony wspinaczkowe. Morgenbachtal to  wspinaczkowa dolina zawieszona nad przełomem Renu w okolicach miasta Bingen. Skalny ogródek dla początkujących, średniozaawansowanych i tych którzy  we wspinaniu nie poszukują tylko cyfry, ale również pięknych miejsc. Miejsce jest urocze widokowo, a wspinaczkowo do przewspinania w dwa/trzy dni. Skała kwarcyt, drogi dobrze obite, trudności do 8. Bardzo dużo dróg 4 i 5 stopnia trudności.
Poruszając się z nurtem Renu docieramy do miasta Koblencja, a stąd już tylko kilka kilometrów do Ettringen i Kottenheim, bazaltowych rejonów wspinaczkowych. Rejony te powstały w starych kamieniołomach bazaltu. Drogi obite, ale istnieje możliwość, a czasami konieczność, uzupełnienia własnymi przelotami. Większość dróg prowadzi rysami i zacięciami, płytowe wspinanie po krawądkach i listwach. Tarcie niespotykane gdzie indziej, nawet piachy tak nie trzymają. Rejon bardzo wymagający. Wspinanie trudne i bardzo trudne, od 7 do 10. Kottenheim oferuje nieco łatwiejsze wspinanie.
Całe południowe Niemcy usiane są rejonami wspinaczkowymi. Czasem całkiem pokaźnymi, czasem jedną skałą. Najbardziej na północ wysuniętym rejonem jest Ith, granitowy rejon położony w górach Harz, około 100 kilometrów od Hanoweru. A najbliżej położonym Polski Zittauer Gebirge, piaskowcowy rejon, będący przedmurzem, prawdziwej perły w koronie niemieckich rejonów wspinaczkowych Sachsiches Schweiz (Szwajcarska Saksonia). Regionu w którym narodziło się wspinanie sportowe. Swoim rozmiarem i ilością skał przebija Frankenjurę kilkukrotnie. Jednak rygory narzucone przez lokalnych wspinaczy sprawiają, że poza pasjonatami piaskowcowego wspinania, wspina się tu niewiele osób. Pierwsza wpinka na wysokości 6-9 metrów i nieodłącznie towarzyszący współczynnik gleby, powstrzymują napór wspinaczkowej stonki. Cicho, pięknie i niebezpiecznie. Czego chcieć więcej?
Frankenjura rozbrzmiewa często językiem polskim. Niemcy przyzwyczaili się już do bytności Polaków w swoim kultowym rejonie wspinaczkowym, może najwyższa pora by rozszerzyć zakres ekspansji?