Eksploracja

  • Drukuj

           W latach 90-tych ubiegłego stulecia  wśród dużej części wspinaczy pokutowała opinia, że Jura jest terenem wyeksplorowanym i wszystkie ciekawe skały zostały odkryte. Na całe szczęście taka ocena sytuacji okazała się totalnie mylną i po około 40-tu latach trwa okres całkiem ciekawych i licznych wspinaczkowych odkryć. Warto prześledzić  kierunki i formy eksploracji tego terenu na przestrzeni przełomu XX/XXIw i latach późniejszych. 

 

Odkrywcy zadziałali na kilku frontach czego przejawem było pojawienie się całych nowych rejonów, kolejnych skał lub ich połaci oraz coraz gęstszej siatce dróg i ich wariantów na znanych wcześniej masywach. Najbardziej „rasową” formą działalności z wymienionych to odkrywanie nowych skał których eksploracja skutkuje pojawianiem się nowych rejonów. W tych przypadkach konieczna jest koncepcyjna praca z mapami, ilustracjami, relacjami, wycieczki terenowe a to nadal skutkuje odkryciami z tych wielkich i małych. Ekscytujące lub rozczarowujące znaleziska to chleb powszedni eksploratorów szukających tego co jeszcze jest  nieznane. A przecież odkrycie skały to dopiero początek. Teraz trzeba wykonać  rozpoznanie czy można już zadziałać, czy też trzeba będzie mieć na to zgodę. Dopiero wtedy ma sens rozpoznanie jakie drogi uda się przygotować oraz co warto i jak ubezpieczyć. Zaczyna się walka. Często zanim eksplorator dorwie się do skały koniecznością stają się prace wycinkowe by „odsunąć od niej zielone” lub umożliwić do niej dojście. Po tym wszystkim „robi się” czyszczenie obiektu wspinaczkowego. Zakres może być różny od wyszczotkowania powierzchni po usuwania solidnych połaci traw, mchów, gleby, krzaczków czy drzewek. Wszystko to ze zjazdu. A to trwa, kosztuje często dużo wysiłku i zdrowia. W czasie tych operacji sprzęt „niszczy się w oczach”. Po tych wszystkich zabiegach połacie wapienia zaczynają nadawać się do wspinania. Trzeba powiesić wędki i zacząć testować wypatrzone sekwencje przechwytów i stopni których ciągi mają stać się drogami wspinaczkowymi. W czasie testów mogą pojawić się problemy i wcale nie najważniejszym jest trudność poszczególnych ruchów. Bywa że coś się ukruszy lub urwie. Trzeba podjąć decyzję czy uznajemy taki stan rzeczy za naturalny ( a chyba tak powinno być) czy też decydujemy się na naprawę usterki. Warto zdawać sobie sprawę, że doklejenie tego co odpadło tak by operacja ta była później niewidoczna zdarza się bardzo rzadko. W większości przypadków tego typu prace są widoczne a ich estetyka może być bardzo różnie odpierana przez innych. Obok tego typu działań funkcjonują praktyki poprawiania rzeźby z premedytacją przez dokonywanie zmian w ukształtowaniu skały w sposób zamierzony. Jedną ze stosowanych metod to przy użyciu różnych narzędzi tworzenie chwytów i stopni od podstaw lub udoskonalanie istniejących. Inną jest modelowanie rzeźby przez zastosowanie betonu lub kleju (np. formowanie lub zaklejanie chwytów). Co ciekawe,  nie jest to problem tak marginalny jak większość wspinaczy myśli. Takich dróg jest całkiem sporo i zastanawiającym jest to, że  często  nie są to tylko drogi z górnej półki trudności. Zainteresowani mogą dotrzeć do ciekawego artykułu w „Brytanie”, tekstu w przewodniku „Jura 2”, czy poszukać w informacji w necie. Całkiem innym problemem to pokusa „polepszenia”  linii drogi przez zastosowanie ogranicznika. A tutaj można zadziałać! Nie wchodząc w temat ograniczników naturalnych w postaci ewidentnych elementów rzeźby skalnej (np. kant, filar, rysa, komin) funkcjonują ograniczniki graficzne lub umowne. W przypadku ograniczników graficznych są to zawsze niegustowne linie stworzone przy pomocy mazaka lub farby (sporadycznie wyryte w skale). Zdecydowanie mniej „inwazyjne” są ograniczniki umowne ustalające z czego można lub nie można korzystać. O ile w części przypadków wystarczą proste w zrozumieniu opisy to istnieją drogi gdzie bez autora lub osób posiadających wiedzę tajemną nie ma szans  na przejścia bez uchybień topograficznych (np. chwyt nie może być wykorzystany jako stopień lub odwrotnie). Osobnym problemem jest zbytnie zagęszczenie dróg. W wielu przypadkach stopień czy chwyt z jednej drogi na lewą rękę lub nogę staje się stopniem lub chwytem z drogi sąsiedniej na rękę lub nogę prawą. Dodatkowo ogólne pojmowanie jako ograniczniki linii ringów w wielu przypadkach spowodowało „wyprostowanie” przebiegu wielu dróg, które zostały „zmienione” przez powstałe później drogi w ich bezpośrednim sąsiedztwie. Osobnym tematem jest instalacja stałej asekuracji.  Nie wnikając jaka ma ona być (ring, kotwa mechaniczna  itd.) problemem staje się rozmieszczenie punktów. Pewnym jest, że o tym decyduje jakość skały. W większości krytykanci rozmieszczenia asekuracji nie biorą tego pod uwagę i nie mają o tym „zielonego pojęcia”. Dzieje się tak , ponieważ sprawdzenie tego wymaga uważnej obserwacji często niuansów rzeźby i „opukanie” połaci by sprawdzić, czy są lite i zespojone z podłożem. Kolejną kwestią jest wygoda wpinania i likwidacja „współczynnik gleby”. Wielu wspinaczy spotkało się ze „złośliwymi wpinkami”, czyli takimi pod parametr ekipera ( nie ma problemu kiedy jego parametry fizyczne są w kategorii średnich). Naprawdę, zaczyna być nerwowo i niebezpiecznie gdy brakuje kilka, czy kilkanaście centymetrów by wpiąć karabinek w przelot. Sytuacja ta jest z tych kasujących gdy dotyczy przypadku pierwszego i drugiego punktu na drodze. Także gęstość asekuracji ma znaczenie. Oczywiście, można uznać, że mając przelot w rejonie kolan powinno się mieć możliwość wpięcia w kolejny (J. Fijałkowski sformułował nawet takie „prawo” ale dotyczyło ono wspinania na „własnej asekuracji”). Rozsądnym wydaje się tworzenie takiej linii punktów gdzie wpinki będą robione z możliwie najwygodniejszych pozycji przy okazji minimalizując (a najlepiej likwidując-jest to możliwe i powinno zawsze tak być powyżej drugiego punktu na drodze) „współczynnik gleby” i możliwość uderzenia w wyniku lotu o wystające elementy rzeźby skalnej, ale to dyktuje jakość skały, doświadczenie i dobra wola ekipera. Kolejnym elementem jest rebolting co często powoduje zmianę w powadze drogi i warto się zastanowić w jakim stopniu należy ją niwelować. Dla większości oczywistym jest konieczność likwidowania „współczynnika gleby” ale częstą pułapką bywa zainstalowanie zbyt dużej ilości punktów co zdecydowanie zmienia powagę wspinania. Inną formą modyfikacji jest prostowanie przebiegu i skracanie lub wydłużanie dróg przez umieszczanie stanowisk w określonych miejscach. W przypadku dróg kończących się na szczycie skały umieszczenie  nowego stanowiska trochę poniżej jej szczytu w zdecydowanej większości przypadków sytuacja nie ulega zmianom. Komplikacją może być fakt gdy kluczową trudnością było kiedyś wydostanie się na szczyt a stanowisko po reboltingu zainstalowano niżej. Z pewnością przypadkiem usprawiedliwionym są przepisy i ustalenia dotyczące ochrony przyrody. Większość wspinaczy nie ma problemu gdy drogi w nowej wersji zostały przedłużone ale chyba nie jest OK  jeżeli po nowym ubezpieczeniu zostały solidnie poskracane. Zawsze dylematem jest kiedy droga ma być ubezpieczona, a kiedy ma pozostać TRAD-em. Tutaj decyduje autor oraz jego umiejętności, psycha i kilka innych rzeczy decydujących o tym czy da się na wypatrzonej drodze założyć „asekurację z marszu”. Przy okazji częstym problemem jest w jakiej odległości powinny znajdować się stałe punkty asekuracyjne  z dróg sąsiadujących z TRAD-em. Teoria mówi, że w takiej by robiący TRAD-a miał je poza swoim zasięgiem (ale zasięg to sprawa stosunkowo umowna). W kwestii ubezpieczania starych dróg koniecznym jest solidne rozpoznanie czy są to TRAD-y czy drogi wędkowe. Znane są przypadki ubezpieczania starych TRAD-ów i wyceniania ich w górę…

Analizując to wszystko warto zauważyć, że dobrze prowadzone działania eksploracyjne są często stosunkowo skomplikowane, czasochłonne i kosztowne. Prowadzący takie prace muszą mieć stosunkowo grubą skórę i dystans do siebie. Ale przecież nie myli się tylko ten, który nic nie robi.