Dupa Biskupa

            Rysa przecinająca wybrzuszony środek Brzuchatej Turni (Małego Okiennika) to ewidentny wspinaczkowy cel. W przewodniku Skałki Rzędkowickie z roku 1881 M. i J. Kiełkowscy podają jako autora przejścia tylko „jako prawdopodobne” Zdzisława  Dziędzielewicza + tow.  przed rokiem 1956. Wycena A2.

Sytuacja zmieniła się w roku 1984 kiedy Leszek Wojas pokonał rysę klasycznie w stylu TR (fajną ciekawostką jest informacja o tym w Bularzu z jesieni 1984 gdzie operowano jeszcze skalą śląską i wycena wynosiła 5.10). Przejście to (tak jak Science fiction) zelektryzowało ówczesne środowisko wspinaczkowe co wspomina w swoim świetnym tekście „Epitafium Nowej Fali” Piotr Korczak: „ Latem 1984 r., przebywając na obozie unifikacyjnym w Tatrach, dowiedziałem się o przejściu (z górną asekuracją) Dupy Biskupa w Rzędkowicach. Pierwszą moją myślą było: czy Dupa jest trudniejsza od Nienasycenia. Nie miałem wątpliwości, że chodzi o VI.5. … W istocie zarówno Nienasycenie, Rydwany Ognia, Science Fiction, jak i Dupa Biskupa są drogami o podobnych trudnościach. Dwie pierwsze biegną formacjami bardzo miłymi dla współczesnego wspinacza, a ilość powtórzeń jest trudna do ustalenia. Ponieważ sztuka klinowania dłoni w rysach nie jest obecnie popularna, Dupa i Science atakowane są bardzo rzadko i mają nie więcej niż kilka potwierdzonych przejść, stanowiąc memento dla "mistrzów panelu”. O tym wydarzeniu wspomina także Paweł Haciski w historyjce zamieszczonej w przewodniku swojego autorstwa  Jura 2 (wyd. Góry Books 2016): „Ta niezwykła droga inspirowała wielu wspinaczy na przestrzeni lat. Pokonał ją w 1984 Leszek Wojas. Była to wówczas, obok Chińskiego Maharadży, najtrudniejsza linia w Polsce. Leszek, nazywany nie wiadomo dlaczego Włodkiem, miał świetną technikę. Dzięki temu, pomimo, że wspinał się w korkerach, rozwiązywał sporo ówczesnych problemów-linii, na które wielu patrzyło z pożądaniem. Jego największym sukcesem (nie licząć I-chinga na Mnichu) było właśnie otwarcie Dupy Biskupa. Patentowanie tej drogi na wędkę było bardzo trudne, na szczęście najtrudniejsze miejsce jest już prawie w pionie, więc mógł wisieć tam spokojnie, sięgając do chwytów i szukając rozwiązania problemu. Wisiał na tyle długo, że w końcu asekuranci przywiązali linę do drzewa i zostawili go. Znalazł patenty, połączył je i tak powstała najtrudniejsza linia Jury Północnej. Drogę dosyć szybko powtórzył Piotrek Korczak, który stwierdziłem że ma ona tylko VI.4+ (co pokutowało dosyć długo). Po latach wyznał, że nie chciał wtedy, aby poza Krakowem pojawiła się jakaś VI.5. Myślę, że trzeba być naprawdę wielkim człowiekiem, żeby przyznać się do swojej małości. Ostatecznie droga została ubezpieczona przez Mirka Wódkę w 1986 roku, specjalne w tym celu wykonanymi długimi ringami (z powodu „głuchej” skały po obu stronach ryski)”. Ale przejście Mirka nie kończyło historii Dupy. XXIw przyniósł „stare-nowe”. Przecież skoro jest rysa to dlaczego nie spróbować przejść ją z „asekuracją ruchomą”. Wielu z pewnością o tym myślało, ale Marcin Poznański postanowił zmienić pomysł na czyn. 21 lipca 2012 roku Dupa Biskupa została pokonana  bez korzystania z ringów. Przejście to zostało opisane na www.wspinanie.pl: „Pomysł poprowadzenia Dupy Biskupa w tradycyjnym stylu chodził po głowie Flowera (rysa kusiła najpewniej wielu innych) już od kilku lat. Marcin uznał, że można to zrobić, a asekuracja jest bezpieczna i pewna. W efekcie 21 lipca droga padła na własnej, osadzonych zostało pięć przelotów zakładanych przy każdej próbie od dołu. Największą trudność  – jak mówi – sprawiło mu znalezienie optymalnych miejsc do asekuracji, które nie przeszkadzałyby w swobodnym wspinaniu. Do opisu dołączony został tekst Flowera:  „ W czasie prób na drodze odbyłem wiele rozmów dotyczących usunięcia przelotów z drogi… Większość rozmówców było za, ale ostateczna decyzja należała do Autora pierwszego przejścia „z dołem” Mirka Wódki, który w czasie krótkiej rozmowy był przeciwny takiemu rozwiązaniu, dlatego ringi na drodze muszą pozostać. Dobrze by było, by następni pogromcy tej linii w stylu tradycyjnym zastosowali mój patent z porządnym zaklejeniem ringów taśmą. "Od niedawna w naszym środowisku istnieje styl o nazwie Green Spot, który oznacza przejście drogi sportowej z własną protekcją, ale moim zdaniem jeżeli mamy możliwość wpięcia się do ringów jest to mentalne ułatwienie drogi” (www.wspinanie.pl 25.07.2012). Wszystko to zainicjowało dyskusję na forum www.wspinanie.pl  dotyczącą kwestii poruszonych przez Marcina. Przejście nie uszło uwadze redakcji Gór, która to zaanonsowała całkiem zgrabnie: „DDS nie straszny jest… z całą pewnością dla Marcina Flowera Poznańskiego, który postanowił zmierzyć się z Dupą Biskupa VI.5 w Rzędkowicach prowadząc ją na własnej protekcji. Sztuka ta, oczywiście, zakończona została powodzeniem.” (www.goryonline.com 18.12.2012). Ostatecznie, Dupa Biskupa zachowała ringi co nie przeszkodziło w kolejnych przejściach z „ruchomą asekuracją”.