Wielka Włóczęga

     Za oknem pogoda która nie nastraja do długich wycieczek i na wielu wpływa destrukcyjnie. Jedną z możliwości przetrwania jest powspominanie udanych chwil z lata. Może pomocnym będzie kolejny materiał jaki przygotował Adam Hajnas. Tym razem z samotnie pokonanej długodystansowej trasy po Beskidach. Dopełnieniem całości są tradycyjnie piękne zdjęcia.

          Wielka włóczęga: czyli jak przejść B. Śląski, Żywiecki, Podhale, Pieniny, Gorce i B. Wyspowy w 10 dni. Czy ktoś kojarzy piosenkę „Dożywocie gór” ??? Jest tam kilka zacnych wersów, np. „Gór mi mało i trzeba mi więcej, żeby przetrwać od zimy do zimy, z wyrokiem wędrówki bez końca, po śladach które sam zostawiłem...”  Niech te słowa będą rodzajem motta do tej wyprawy :) Czasem lubię wybrać się do lasu bez szczegółowego planowania, gdzie człowiek żyje dniem dzisiejszym, a jutro to bardzo odległa przyszłość. Wystartowałem z Wisły, potem była Kubalonka i odwiedziny w sanatorium, gdzie ostatni raz byłem 25 lat temu, potem Ochodzita, Zwardoń, Rachowiec i noc w bazie na Przysłopie Potóckim. Czy ktoś w ogóle zna to miejsce ??? Byłem tam pierwszą osobą od pięciu dni (jedyną zresztą na dwóch bazowych), więc chłopaki przyjęli mnie wręcz po królewsku. Było ognisko,  piwko, kiełbaski i cała masa górskich historii:) A potem poszedłem sobie dalej, przez Rycerzową, schodząc do Glinki w burzy, pomknąłem na Krawców Wierch. A stamtąd na Pilsko i dalej do bazy na polanie Górowej, gdzie z bazowym zawarłem sztamę na wieki, przy często wznoszonych toastach, z wiadomym trunkiem w kieliszkach. Kolejny dzień to podróż czysto wspominkowa, bo przechodziłem przez Słowację w kierunku Babiej, gdzie kiedyś zbierałem materiały do magisterki; łza w oku mi się nawet zakręciła. A potem dane mi było przeżyć najwspanialszy zachód słońca w górach, choć na to nic nie wskazywało, bo padał deszcz, a gęste chmury szczelnie otulały stoki Babiej. Ale wiał silny wiatr i na pół godziny przed zachodem przegnał chmury i to co zobaczyłem, odjęło mi mowę. Ta gra kolorów, te widoki po horyzont, Tatry, Fatry i inne rejony, szok totalny. Oszołomiony zostałem tam na noc. Kolejny dzień to zejście do przysiółka Kiczory i przebijanie się do Szczawnicy, by przez Pieniny, wbić się w pasmo Lubania i bazę na nim. A z niej dalej i dalej, do Kamienicy, do Białego i znów do bazy na polanie Wały, gdzie przysiadłem na dwie noce, by z ludźmi przy ognisku trochę pobyć. Potem jeszcze dzień po Kudłoniu pokrążyć i jeszcze do Lubomierza zejść, by móc już powrócić do domu... I tak 10 dni włóczęgi się zrobiło:) Pięknie było, tak po prostu :)