Kruzberk, jeszcze zima, czy już wiosna?

      Zachęcony relacją Pawła  z Kruzberku postanowiłem sam sprawdzić warunki. Po krótkich ustaleniach w piątek wieczorem ruszyliśmy w niedzielę w składzie Paweł, Matt i ja.
Na miejscu okazało się, że jest dosyć ciepło, a skała nie oddaje zimna. W tej sytuacji postanowiliśmy potestować się na ł standartach. Na początek naszym łupem padła  Zahoranskeho Hrana . Ładna, biegnąca w różnych formacjach droga. Ważne, że dobrze asekurowana, co pozwalało czuć się bezpiecznie. Matt w tym dniu miał na czym walczyć. Powodem nie były trudności, tylko brak obuwia. Wszystkie swoje buty wysłał do podklejenia. Okazało się, że mój rozmiar jest dla niego za małym, a w butach Pawła całkiem dobrze „pływają”  mu stopy.
Następnie skutecznie zaatakowaliśmy Filar KG Stenky. Ładną szóstkę, na której trzeba zdecydować się na wyjście ponad punkt by móc dostać się do kolejnej wpinki. Po mnie ruszył na flasha Paweł i pokonał drogę. Był bardzo zadowolonym (moje gratulacje) ponieważ jak sam stwierdził „zrobiłem moja pierwszą czeską szóstkę”. Czyli teraz należy napierać dalej.
Po chwili delektowaliśmy się estetycznymi ruchami na Cohtanovej. Zawsze podobała mi się ta droga, więc i tym razem robiłem ją z przyjemnością. Na koniec udaliśmy się na Żabiego Konia i tam przebyliśmy kombinację dróg Jiżni i Zapadni Hrana. Na tym zakończyły się nasze wertykalne działania tego dnia. Nasilający się zimny wiatr i rosnący dygot niedoleczonego Matta tylko przyspieszyły naszą decyzją o powrocie. W Kruzberku zastaliśmy dwie zmiany. Negatywna to konieczność opłaty parkingowej przy restauracji (30 koron). Pozytywną jest stanowisko na pośrednich półkach na Żabim Koniu (obok sosenki, która spełniała tą rolę od zawsze) .