Alpy Karynckie po mojemu cz.2. Autor A. Hajnas
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: Aktualności
- Utworzono: Czwartek, 11 sierpień 2016 13:02
- Poprawiono: Czwartek, 11 sierpień 2016 13:02
- Opublikowano: Czwartek, 11 sierpień 2016 13:02
- Darek Kaptur
- Odsłony: 2259
Od przeł. Plockenpass przez następne dwa dni szedłem we mgle, częściej w deszczu, ale miłych chwil nie brakowało.
Kiedy po 12 godz. wędrówki zziębnięty i przemoczony wszedłem do schroniska Hochweibsteinhaus, zostałem tam serdecznie przyjęty. Zgromadzeni w jadalni Austriacy dowiedziawszy się skąd idę i ile czasu, szczerze mi gratulowali i podziwiali. A kiedy jeszcze dodatkowo za barem zobaczyłem ładną dziewczynę, poziom mojego rozanielenia sięgnął schroniskowego sufitu ! Takie emocje, takie !!!
Druga część szlaku miała charakter bardziej skalny, niż leśno – polanowa pierwsza. Widoki miałem znakomite, przestrzeń robiła wrażenie, ludzi było mało – co ciekawe, w górach to więcej zobaczyłem świstaków, niż wędrowców... Ostatni nocleg wypadł mi wysoko, na przeł. Sella di Nemes- Hochgrantenjoch, gdzie by ugotować sobie obiad, musiałem stopić całą furę śniegu – przez moment poczułem się jak w Himalajach, hihi. Ale dalej już nie było tak wesoło: wieczorem niebo zaciągnęło się ciężkimi chmurami i wtedy się zaczęło... Kolejne burze sunęły, lało obficie i kiedy już miało przestać przyszła ta ostatnia, ale za to jaka ! Rozpętała się prawdziwa nawałnica: namiotem szarpało na wszystkie strony, ulewa była potężna, potem spadł także... śnieg !!! Zrobiło się przeraźliwie zimno, do tego pioruny waliły w okoliczne szczyty, huk i łomot niosły się po dolinach; a jak jeden piorun przywalił tuż obok mnie, to byłem mokry ze strachu... Po tej nocy pełnej skrajnych emocji i przejściu frontu, na zakończenie tej wyprawy miałem absolutnie fenomenalne widoki, Wysokie Taury i Dolomity prezentowały się znakomicie, zresztą cała reszta także. Zszedłem do doliny Pustertal i na stacji w Arnbach zakończyłem swoją przygodę z Alpami Karynckimi.